Do sądów wpływa coraz więcej powództw przeciwko kredytobiorcom dotyczących bezumownego korzystania z kapitału. Zdaniem prawników żądania bankowców są bezzasadne. Jak zakończy się spór?

Pomoc-frankowiczom

Bezumowne korzystanie z kapitału

W ocenie Radcy prawego Wojciecha Bochenka żądania banków to odpowiedź na obawy o przedawnienie roszczeń. Zdaniem prawnika są one następstwem pojawiających niejasności w interpretacji uchwały Sądu Najwyższego z maja 2021r.

Istnieją trzy koncepcje według których można liczyć termin przedawnienia roszczeń banku i konsumenta. Pierwsza z nich zakłada, że powinno to nastąpić w momencie uruchomienia kredytu lub zapłaty każdej raty. Kolejna wskazuje na moment zakwestionowania przez kredytobiorcę umowy (np. poprzez złożenie do banku reklamacji). Ostatnia z opcji zakłada, że kluczowym momentem powinno być pouczenie kredytobiorcy przez sąd o skutkach nieważności umowy kredytowej. Zdaniem mec. Bochenka zasadną koncepcją jest ta druga.

W wywiadzie udzielonym dla Wyborczej prawnik zwraca uwagę na bardzo ważny aspekt:

Banki, podejmując tego typu działania, dążą do ochrony swoich interesów przede wszystkim przed przedawnieniem. O powyższym świadczą treść roszczeń i przedstawione argumenty prawne, które są sprzeczne i wzajemnie się wykluczają.

Skierowanie pozwu przeciwko kredytobiorcy do sądu jest jednoznaczne z aprobowaniem przez banki stanowiska sądu dotyczącego uznania umowy za nieważną. Natomiast w innym postępowaniu pełnomocnicy banków podtrzymują, że zawarte umowy są ważne.

W ocenie mec. Bochenka żądania banków są bezzasadne:

Według mnie to bezpodstawne roszczenia, które nie znajdują odzwierciedlenia w przepisach prawa. Banki podnoszą argumenty bezpodstawnego wzbogacenia się, ale sądy już wcześniej wskazywały, że takie wynagrodzenie na rzecz banku się nie należy.

Sąd Apelacyjny w Szczecinie rozpatrując jedną z takich spraw, wskazał że w przypadku podzielenia przez sąd stanowiska banku, byłby on stroną wygraną w każdej sytuacji a kredytobiorca nie miałby zapewnionej ochrony prawnej.

Frankowicze – darmowy kredyt?

Jeśli w konsekwencji postępowania sądowego, sąd uznałby umowę kredytową za nieważną i oddalił żądania banku w zakresie bezumownego korzystania z kapitału, mielibyśmy do czynienia z tzw. kredytem darmowym – kredytobiorca byłby zobligowany jedynie do zwrotu kwoty, którą otrzymał od banku. Bank natomiast zostałby pozbawiony odsetek i innych opłat około kredytowych.

Darmowy kredyt nie jest niczym nadzwyczajnym, w szczególności kiedy bank działa w sposób naruszający dobre obyczaje, obowiązujące przepisy prawa, stosując w umowach nieuczciwe zapisy lub nie spełniając nałożonych na niego obowiązków informacyjnych – twierdzi Radca prawny Wojciech Bochenek.

Kredyty złotowe

W ostatnim czasie rośnie także zainteresowanie kredytobiorców, jeśli chodzi o dochodzenie roszczeń z tytułu umów złotowych. Wzrost WIBOR-u i podwyżki stóp procentowych napędza kredytobiorców do podjęcia kroków prawnych.

Każdą umowę należy traktować w sposób indywidualny. Istotny w tym przypadku jest czas zawarcia umowy kredytowej i jej treść. Zdaniem mec. Bochenka w umowach złotowych zawartych w podobnym okresie, w którym masowo zawierane były umowy kredytów frankowych, mogą znajdować się takie same nieuczciwe zapisy umowne.

Takie klauzule w umowach miały m.in. mBank i Eurobank. Zostały one uznane za abuzywne przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów i wpisane do rejestru klauzul niedozwolonych. To daje szanse kredytobiorcom domagać się nieważności umowy – ocenia prawnik.

Ponadto problematyczną kwestią jest wskaźnik referencyjny WIBOR. Sposób jego ustalania może również budzić wątpliwości.

Więcej informacji na portalu Wyborcza.biz.